Milena: Czy nie macie wrażenia, że ostatnio w moich wpisach brakuje pewnego wątku, który obiecałam kontynuować? Wszystkich, którzy owej kontynuacji nie mogli się doczekać uspokajam, że właśnie dziś chociaż trochę nadrobię zaległości w temacie wartych uwagi utworów Eurowizyjnych. Tak właściwie, czy w innych okolicznościach, niż sięgając po repertuar, który zabrzmiał niegdyś na tym festiwalu, mielibyśmy okazję posłuchać artystki wywodzącej się z Islandii? Chyba jest to dość mało prawdopodobne, chociaż wybierając muzykę emitowaną w radiu DHT staramy się zataczać szerokie kręgi i docierać do wartościowej twórczości z różnych krajów. Tych, którzy spodziewają się usłyszeć przy tej okazji próbkę islandzkiej mowy muszę jednak rozczarować, gdyż, i tu chyba bez zaskoczenia, tekst mojej dzisiejszej propozycji został napisany w języku angielskim.
Co zaś tyczy się naszej bohaterki, wyobraźcie sobie, że swój pierwszy album nagrała gdy miała zaledwie dziesięć lat – zawierał on światowe przeboje przetłumaczone na język islandzki. Po wydaniu dwóch kolejnych płyt, które ukazały się rok po roku, postanowiła na pewien czas zawiesić karierę, aby w spokoju popracować nad warsztatem wokalnym. Na scenę wróciła po sześciu latach, czyli w 2008 roku, a rok później pokonała wszystkich konkurentów w krajowych preselekcjach i reprezentowała Islandię w konkursie piosenki Eurowizji, w którym wyśpiewała sobie drugie miejsce. Z kim wówczas przegrała? Tego Pana również mieliście już okazję poznać za sprawą naszego cyklu, był to bowiem Alexander Rybak, którego zwycięską piosenkę "Fairytale" prezentowałam w jednym z moich wpisów. Dziś zatem poznacie, czy też przypomnicie sobie Yohannę, której Eurowizja na tyle przypadła do gustu, że jeszcze trzykrotnie próbowała swoich sił w lokalnych preselekcjach (swoją drogą to już nie pierwszy taki przypadek, o którym mam okazję wspomnieć), jednak jedynie piosenka "Is it true" okazała się dla niej kluczem do sukcesu. I choć mówi się, że na Eurowizji liczy się tylko pierwsze miejsce, druga nagroda to przecież również nietuzinkowe osiągnięcie.
Więcej takiej muzyki usłyszysz na kanale głównym Radia DHT, włącz koniecznie: www.radiodht.com i zostań na dłużej!
Author: kamerton
Golden Life – Dobra dobra dobra
Milena: Dziś przenosimy się w moje rodzinne strony – wędrujemy bowiem na Pomorze, a konkretnie do Gdańska. To tam w 1988 roku powstał zespół, który, jak głosi oficjalna informacja, w swej twórczości sięga po różne style – od popu i rocka aż po… country (no, tego ostatniego w ich wykonaniu chyba nigdy nie słyszałam i raczej nie mam na to ochoty, ale może to coś dla Michała?). Co ciekawe, muzyków łączy pasja nie tylko do gry na scenie, ale również w piłkę, mają nawet za sobą kilka występów w reprezentacji polskich artystów. Wracając jednak do głównego nurtu ich działalności, największym zainteresowaniem publiczności cieszyli się u progu lat dziewięćdziesiątych, ich albumy wydawane później nie były już niestety tak ciepło przyjmowane, jak najwcześniejsze dokonania. Kiedy myślę o tej formacji, przychodzi mi przede wszystkim do głowy tragiczne zdarzenie, do którego doszło podczas jej koncertu 24 listopada 1994 roku i które muzycy upamiętnili specjalnie napisaną piosenką. Nie będę jednak zagłębiać się w szczegóły, bowiem to nie ten refleksyjny utwór postanowiłam wybrać. Sięgniemy natomiast po kolejny, niezwykle lekki i pogodny singel grupy. Powstał on już w okresie, gdy członkowie składu bardziej skupiali się na koncertowaniu, niż tworzeniu repertuaru. W tekście zaś kilkakrotnie pojawia się słowo "bluberd", będące tytułem płyty, z której pochodzi moja dzisiejsza propozycja i chyba doskonale oddające postawę głównego bohatera warstwy słownej. Tak się jakoś ułożyło, że będzie to już drugi zaprezentowany przeze mnie fragment ścieżki dźwiękowej filmu Fuks (przypomnę, że pierwszym była piosenka "O smokach" zespołu Siedem".
Skoro dziś niedziela, być może macie możliwość, by jak bohater przeboju Golden Life po prostu sobie poleżeć i odizolować się od wszystkiego? Nawet, jeśli nie, bo na przykład jesteście w pracy, tak czy inaczej polecam posłuchać i odświeżyć sobie w pamięci ten już dwudziestotrzyletni utwór.
Więcej takiej muzyki usłyszysz na kanale głównym Radia DHT, włącz koniecznie: www.radiodht.com i zostań na dłużej!
Elton John – A word in Spanish
Milena: Tego pana chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. jego kariera trwa już bowiem przeszło 50 lat i obfitowała w wiele przebojów. Jako, że w radiu DHT staramy się grać muzykę łączącą trzy pokolenia, pamiętamy zarówno o tych najstarszych, jak i absolutnie najnowszych utworach z jego repertuaru, które odniosły sukces, no i takich, które podobają się nam i, mamy nadzieję, oczywiście również Wam. Ponieważ jego piosenki wielokrotnie słyszał chyba każdy, pozwolę sobie napisać kilka słów o jego pozamuzycznej działalności. Być może nie wiecie na przykład, że założył on fundację, której celem jest pomoc osobom chorym na AIDS, aktywnie działa również na rzecz osób LGBT. Mimo, że osiągnął naprawdę wiele i ma na koncie tyle nagród, że chyba niewielu artystów jest mu w stanie w tej kwestii dorównać, jego życie nie było usłane różami – walczył z uzależnieniem od alkoholu, narkotyków, szaleństwa zakupowego, a także z bulimią. Kilka lat temu zapowiedział, że w 2020 roku definitywnie zakończy karierę, obecnie trwa jego pożegnalna trasa koncertowa. Niedawno było głośno o tym, iż muzyk zmuszony był przerwać jeden z występów wchodzący w skład tej szczególnej trasy, ponieważ poczuł się nienajlepiej. Miejmy nadzieję, że już wszystko u niego w porządku, fanom zaś pozostaje liczyć, że jednak zmieni zamiary dotyczące rozstania się ze sceną, wszak nadal pozostaje twórczo aktywny, ostatnio był nawet nominowany do Oscara za utwór, który również emitujemy na naszej antenie.
Dziś to jednak nie tę piosenkę postanowiłam przywołać. Będzie to jeden z przejawów współpracy naszego bohatera, czyli Eltona Johna, z autorem tekstów – Berniem Taupinem. Panowie stworzyli zresztą niezwykle zgrany duet, o czym świadczy fakt, iż wspólnie przygotowali materiał na przeszło 30 albumów. Posłuchajmy zatem tytułowej kompozycji z jednej z takich płyt, wydanej w 1988 roku. I jeszcze pytanie na zakończenie: czy ktoś z Was umie wypowiedzieć choćby słowo po hiszpańsku, a może nawet nieco więcej słów? Mnie na przykład ten język jest zupełnie obcy, ale może wszystko w tej kwestii jeszcze przede mną?
Więcej takiej muzyki usłyszysz na kanale głównym Radia DHT, włącz koniecznie: www.radiodht.com i zostań na dłużej!
Sheppard – Geronimo
Milena: Muszę Wam wyznać, że zawsze było mi trochę żal, iż w mojej rodzinie nie ma nikogo, z kim mogłabym pomuzykować. Tym bardziej zazdroszczę wywodzącemu się z Papui-Nowej Gwinei rodzeństwu – Amy, Emmie i Georgowi Sheppardom, którzy, ze wsparciem jeszcze kilku przyjaciół, mogą wspólnie tworzyć muzykę i występować na scenie. Założony przez nich zespół obecnie ma na koncie dwa albumy, wydane kolejno w 2014 i 2018 roku. Oba dotarły do pierwszego miejsca na australijskiej liście sprzedaży. Popularność grupy wykroczyła jednak poza rodzinny kontynent, na jej pierwszej płycie znalazł się bowiem utwór, który osiągnął międzynarodowy sukces. Przypuszczam, że niektórzy z Was równie dobrze, jak wersję oryginalną tej piosenki, pamiętają jej przeróbkę. Tym, którzy nie wiedzą, o co chodzi pozwolę sobie przypomnieć, że dotyczyła ona pewnej wpadki byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego (choć ludzie z jego otoczenia utrzymywali, że nie była to wpadka, lecz żart". Podczas wizyty w kraju kwitnącej wiśni podobno dopuścił się on wielu niestosowności, a jedną z nich było odezwanie się do Generała Stanisława Kozieja, którego chciał zaprosić do wspólnego zdjęcia, słowami "Chodź, Szogunie" i to właśnie to zawołanie stało się refrenem wspomnianej parodii.
Dziś u nas jednak nie wersja o Szogunie i nie Bronisław Komorowski, lecz we własnych osobach członkowie grupy Sheppard i ich największy przebój, czyli "Geronimo".
Więcej takiej muzyki usłyszysz na kanale głównym Radia DHT, włącz koniecznie: www.radiodht.com i zostań na dłużej!
Noisettes – Never forget you
Milena: W 2003 roku wokalistka Shingai Shoniwa oraz gitarzysta Dan Smith – przyjaciele uczęszczający do pewnej brytyjskiej szkoły artystycznej, zaprosili do współpracy jeszcze kilku znajomych i, jak chyba łatwo się domyślić, założyli zespół. Choć pierwsze recenzje ich wspólnej twórczości były nader pozytywne, na prawdziwy sukces przyszło im czekać aż 6 lat. Osiągnęli go dzięki swemu drugiemu albumowi, zatytułowanemu "Wild young hearts". Fala popularności przyszła z drugim singlem z tej płyty, dziś pora jednak na kolejną piosenkę, która wówczas promowała wspominany krążek, cieszącą się, jak mi się wydaje, niemniejszym uznaniem publiczności od poprzedniej. Na docenieniu przez słuchaczy się jednak nie skończyło, utwór został dostrzeżony również w branży reklamowej – towarzyszył bowiem kampanii firmy produkującej meble, a później wykorzystano go w spocie pewnej włoskiej sieci komórkowej.
W DHT nie jako tło reklamy, ale pełnoprawną część naszej playlisty usłyszeć możecie tę kompozycję, która wydana została co prawda 11 lat temu, lecz, być może przyznacie mi w tej kwestii rację, jej brzmienie przenosi nas o kilka dekad wstecz. A skoro już przy brzmieniu jesteśmy, na pewno nie jest ono tak "hałaśliwe, jak sugerowałaby nazwa grupy. A zatem, nie przedłużając, przed Wami Noisettes i piosenka kierowana do kogoś niezapomnianego. No, nie oszukujmy się, wszyscy mamy kogoś takiego, komu moglibyśmy zaśpiewać "I never forget you", prawda?
Więcej takiej muzyki usłyszysz na kanale głównym Radia DHT, włącz koniecznie: www.radiodht.com i zostań na dłużej!
Aretha Franklin – Think
Milena: Bez najmniejszej przesady mogę napisać, że dziś gości u nas prawdziwa diva, artystka nazywana królową soulu i na to miano z pewnością zasługująca. Zasłynęła w dużej mierze dzięki ponadprzeciętnym, godnym podziwu i pozazdroszczenia umiejętnościom wokalnym, którymi zachwycała przez ponad 60 lat obecności na muzycznych scenach (przypomnę, że pożegnaliśmy ją w sierpniu 2018 roku). Przyznam, że dopiero przygotowując się do napisania tego wpisu dowiedziałam się, że niektóre z najsłynniejszych wylansowanych przez nią utworów nie były jej autorskimi propozycjami, lecz zostały wcześniej nagrane przez innych wykonawców, ale oczywiście to jej interpretacje zyskały większą popularność. Na dziś wybrałam jednak przebój, który Pani Aretha Franklin nie tylko zaśpiewała, była bowiem także jego współałtorką, a nad kompozycją pracował również jej mąż – Ted White. Piosenka powstała co prawda w 1968 roku, przy czym dużo większy rozgłos zyskała jej wersja nagrana przez wokalistkę 12 lat później, na potrzeby filmu Blues Brothers. A skoro już jesteśmy przy ciekawostkach, mam dla Was jeszcze jedną: podobno utwór ten uznawany był za hymn feministek. A zatem dziś ze szczególną dedykacją dla wszystkich feministek i dla osób je wspierających zaśpiewa pani Aretha i, zgodnie ze słowami piosenki, zachęci do pomyślenia nad tym, jak ważną wartością w naszym życiu jest wolność.
Więcej takiej muzyki usłyszysz na kanale głównym Radia DHT, włącz koniecznie: www.radiodht.com i zostań na dłużej!
Poluzjanci – Prosta piosenka
Milena: Nazwa tego zespołu na początku jego istnienia była nieco inna niż ta, z którą kojarzymy go obecnie. Organizatorzy festiwalu w Opolu, na którym występowała grupa, uznali ją jednak za zbyt nieprzyzwoitą. Muzycy zaprezentowali się wówczas pod roboczą nazwą "The Formacja", ostatecznie powrócili jednak do pierwotnego miana z tą różnicą, że literkę "c" zamienili na "z", i w ten oto sposób ich nazwie chyba nikt nie może już niczego zarzucić. Członkowie zespołu tworząc muzykę inspirują się takimi gatunkami, jak jazz, funky, ale również rock. Tym, dzięki czemu słuchacze bez trudu są w stanie rozpoznać ich brzmienie, jest niezwykle charakterystyczny głos świetnego wokalisty – Kuby Badacha. Muzycy mają na koncie trzy albumy, przy czym między wydaniem pierwszego a drugiego krążka minęło aż dziesięć lat, zaś od ukazania się drugiego do premiery trzeciego wydawnictwa upłynął zaledwie rok. Dziś wybrałam piosenkę Poluzjantów z ich drugiej płyty, zatytułowanej, co może być pewnym zaskoczeniem, "Druga płyta". Jeśli zaś chodzi o tytuł kompozycji, tó również nie spodziewajcie się wyszukanych rozwiązań, bo jest to po prostu "Prosta piosenka". Ale może to właśnie w prostocie tkwi siła? I czy ta piosenka jest rzeczywiście tak "prosta"? Posłuchajcie, oceńcie sami i dajcie się wprowadzić w romantyczny nastrój.
Więcej takiej muzyki usłyszysz na kanale głównym Radia DHT, włącz koniecznie: www.radiodht.com i zostań na dłużej!
Peter Bjorn and John – Young folks
Milena: "No cóż, że ze Szwecji"? – od tego popularnego powiedzenia mogłabym rozpocząć dzisiejszy wpis, bowiem to właśnie z ojczyzny Alfreda Nobla i Astrid Lindgren wywodzą się trzej muzycy o imionach Peter, Bjorn i John. Panowie zaczęli grać ze sobą w 1999 roku i prawdopodobnie do dziś nie mielibyśmy okazji o nich usłyszeć, gdyby siedem lat później nie udało im się wylansować przeboju, którego sława sięgnęła daleko poza granice ich rodzinnego kraju. Był to, jak dotąd, jedyny tak wielki sukces tego tria. W piosence usłyszeć możemy głos wokalistki – Victorii Bergsman, którą muzycy zaprosili do współpracy, a także charakterystyczne gwizdanie. Podobno sięgnięcie po ten środek było dziełem przypadku. Członkowie formacji poszukiwali bowiem instrumentu, na którym mógłby zostać zagrany przewijający się przez cały utwór krótki motyw. Aby zyskać pewność, że go nie zapomną, nagrali go gwiżdżąc i to właśnie to robocze rozwiązanie okazało się najlepsze. Tych z Was, którzy nie kojarzą piosenki "Young folks" mogę zapewnić, że ta pojawiająca się już na początku melodia natychmiast zapada w pamięć. Jeśli zatem macie ochotę, zachęcam do gwizdania, choć sama do Was nie dołączę, bo, może wstyd przyznać, wciąż nie udało mi się opanować tej sztuki. Może zatem… po prostu zanucę? 🙂
Więcej takiej muzyki usłyszysz na kanale głównym Radia DHT, włącz koniecznie: www.radiodht.com i zostań na dłużej!
Edyta Bartosiewicz – Miłość jak ogień
Milena: Któż nie rozpoznałby tego charakterystycznego, zachrypniętego głosu. Debiut jego właścicielki miał miejsce pod koniec lat osiemdziesiątych. Co prawda jej pierwsze dwa albumy przeszły właściwie bez echa, jednak późniejsze krążki obfitowały w coraz to większe przeboje. Tak było w latach dziewięćdziesiątych i na początku kolejnej dekady, w roku 2002 artystka zawiesiła jednak działalność. Przez następne lata nie brakowało plotek na temat przyczyn jej milczenia, mówiło się, że pracuje nad nowymi piosenkami, lecz wciąż nie jest zadowolona z efektów. W tym okresie zdarzyło jej się kilka nagrań i występów, na wielki powrót fani twórczości wokalistki musieli jednak czekać do roku 2013, kiedy to światło dzienne ujrzała jej pierwsza po przerwie płyta. Niestety nie okazała się ona zwiastunem powrotu na dłużej, bowiem do dziś wykonawczyni nie podzieliła się z nami swoimi kolejnymi muzycznymi pomysłami.
Wróćmy jednak do czasu, gdy teksty i kompozycje jej autorstwa cieszyły się największą popularnością, czyli do lat dziewięćdziesiątych. Tak się jednak składa, że wybrałam na dziś utwór z krążka, który w przeciwieństwie do poprzednich, pokrytych pojedynczą lub podwójną platyną, nie okazał się komercyjnym sukcesem. Album ten nosi tytuł "Wodospady" i został wydany w 1998 roku, zaś utwór, który mam na myśli, mimo nienajlepszego przyjęcia całego wydawnictwa przez publiczność, z pewnością można zaliczyć do bogatego zbioru przebojów wylansowanych przez Edytę Bartosiewicz. Przypomnijmy sobie zatem historię miłości niemającej, zdaniem bohaterki piosenki, prawa zaistnieć. Czy jest jednak w ogóle możliwe, by miłość przezwyciężyć, szczególnie, jeśli jest ona "jak ogień"?
Więcej takiej muzyki usłyszysz na kanale głównym Radia DHT, włącz koniecznie: www.radiodht.com i zostań na dłużej!
INXS – Never tear us apart
Milena: Był rok 1977, kiedy trzech braci z Sydney – Tim, Andrew i Jon Farrisowie zaprosili do współpracy utalentowanych muzycznie kolegów i zainicjowali powstanie zespołu. Jak to zwykle bywa, sława nie przyszła od razu – na początku grę muzyków można było usłyszeć jedynie w australijskich pubach, po pewnym czasie poznał ich jednak cały świat. Udało im się wylansować kilka wielkich przebojów i właśnie jeden z nich chciałabym dziś przypomnieć. Niestety w 1997 roku, czyli 10 lat po premierze prezentowanego przeze mnie dziś utworu, niezwykle charyzmatyczny wokalista formacji – Michael Hutchence popełnił samobójstwo. W późniejszych latach na jego miejscu pojawiło się jeszcze czterech panów odpowiedzialnych za śpiew, jednak żaden z nich nie zagrzał miejsca na dłużej, a w listopadzie 2012 roku miał miejsce ostatni koncert grupy.
U progu działalności zespół posługiwał się nazwą the Farris Brothers, pochodzącą od nazwiska założycieli, po dwóch latach zmieniono ją jednak na INXS, co jest skrótem wyrażenia "In excess", które na język polski możemy przetłumaczyć jako "przesada". Z pewnością przesadą nie będzie natomiast jeśli napiszę, że przed Wami raczej prosta, lecz wyśpiewana niezwykle emocjonalnie ballada, której słowa stanowią piękne wyznanie miłosne. Któż z nas nie chciałby, by taki tekst adresowany był właśnie do niego?
Więcej takiej muzyki usłyszysz na kanale głównym Radia DHT, włącz koniecznie: www.radiodht.com i zostań na dłużej!